Był sobie kiedyś notes, z którego (zbiegiem okoliczności) pozostał tylko środek. Dzisiaj posłużył mi jako wkład do notesu podróżniczego. Okładka uszyta z beżowego materiału, jako podszewka radosne matrioszki. W środku okładki tekturka, żeby usztywnić konstrukcję. Na końcu mała inżynierska zagwozdka, jak połączyć środek notesu z całą resztą. Póki co, trzyma się :)
Do zespolenia wszystkiego w całość użyłam taśmy, która pierwotnie służyć miała do obklejenia boków wykładziny...
Z tyłu taka kieszonka.
"Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku".
matrioszki są świetne, a notes też fajny. chyba się skuszę kiedyś i zrobię tak mojemu bezokładkowemu ;-)
OdpowiedzUsuńo ja!!!!! matrioszki też kocham!
OdpowiedzUsuńSuper to wygląda! Podoba mi się :))
OdpowiedzUsuń